byłam taka szczęśliwa, to nie wiedziałam, że na drugi dzień, prawie o tej samej porze, ten sam samolot zabije mojego Henryka, zapali się od jakiegoś pękniętego przewodu i mój ukochany mężczyzna, mój jedyny, ukochany maż spadnie z nieba jak Ikar z płonącymi skrzydłami i wypali wielka polanę w lesie, w tym samym lesie, który właśnie przesuwał się powoli pod nami. Tylko że na drugi dzień mnie już tam nie było, stałam tutaj za barem i podawałam kawę klientom, i patrzyłam na zegarek, czekałam, kiedy on wróci, i wcale nie miałam żadnych złych przeczuć, bo to nieprawda, że ma się jakieś złe przeczucia