która mogłaby zakwestionować nasze poczynania. Kraj rodził się powoli, panował jeszcze chaos, nikt nie wiedział, jak ta Polska Ludowa ma wyglądać i czego będzie od nas wymagać. Dostawaliśmy dotacje, parunastu kolegów otrzymywało stałe zasiłki, za mieszkania rzadko kto płacił, nieustabilizowane były podatki. Kraków, wprawdzie nie nominalnie, ale był w istocie tymczasową stolicą kraju i mało kto się zastanawiał, co będzie dalej. Kiedy ukazał się dekret ustanawiający Warszawę stolicą Polski i zapowiadający, że przeniesione tam zostaną ministerstwa, krakowianie uśmiechali się z politowaniem. Warszawa stolicą? W tym stanie zniszczenia? Może za dziesięć lat, może jeszcze później. Niech sobie wydają dekrety. Rzeczywistość mówi przecież