dwie drogi, koniec <br>jednej gubił się w zieleni, u końca drugiej widniała <br>niebieska ściana z ciemną plamą półkolistego <br>wejścia. Skręcił na drogę pierwszą, prowadzącą <br>do gąszczu zarośli, i przemierzył ją aż do końca <br>pospiesznym krokiem. Obejrzał się, w polu widzenia nie było <br>nikogo. Rozgarnął gałęzie i skrył się pomiędzy <br>nimi, u podnóża chłodnego muru.<br><br>"Mężczyźni przy wejściu myślą, że <br>jestem u Sarhi - zastanawiał się. - Zanim zaczną <br>mnie szukać, może upłynąć pół dnia. Wytłumaczę, <br>że zabłądziłem. Tymczasem można obejrzeć <br>całe Tees. Ale czy warto?"<br><br>Oparty plecami o mur, po chwili obsunął się i przykucnął. <br>Przez rzadkie gałęzie widział bielejące kształty <br>budowli, słyszał metaliczne