był dla mnie, dla naszego miasta, dla Polski? Jeżeli chodzi o mnie osobiście, to już w poprzednim numerze stwierdziłem, że miniony rok muszę zaliczyć do udanych. Nie zanotowałem jakichś znaczących sukcesów, ale też i nie miałem większych kłopotów. Dzieci moje ucząc się, osiągnęły dobre rezultaty. Młodszy syn zdawał w końcu ubiegłego roku próbną maturę i z tej próby wyszedł obronną ręką, no może z jednym drobnym wyjątkiem. Zdarzyło mu się drobne potknięcie z historii, które trochę mnie zirytowało, jako byłego członka partii nieboszczki. Otóż syn pisząc maturę, nie rozpoznał na zdjęciu towarzysza Lońki Breżniewa. To był taki sympatyczny pan, prawdziwy "przyjaciel