pewien czas ciemne niebo rozbłyskuje ostrym światłem, kiedy nadjeżdża nocny tramwaj numer 222 i uderza krzywym pantografem w splot kabli wysokiego napięcia. <br>Nie ma już łuny nad ogrodnictwem. Nieczynne piece wśród gruzu pozostałego z pięciu kominów powoli trawi rdza. W kamienicy światła palą się tylko na półpiętrach i w stęchłych ubikacjach, do których każdy ma własny klucz. Czasem widzę, jak ktoś wchodzi, gasi światło, po chwili zapala je ponownie i stoi tak w półśnie, niezdecydowany, kiwa się na wszystkie strony, jakby powtarzał mantrę. <br>Pytanie, jak przeżyć do siedemnastej. Nie wiem.<br><br><br>Dzięki ojcu dostałem wreszcie pracę, pomogły mi jego kontakty, choć wówczas