quel, gra nie tradycyjnie, lecz staroświecko, gra nie w dzisiejszym lecz dziewiętnastowiecznym stylu - z <orig>élanem</>, w oszałamiającym tempie, szeroko i jaskrawo. I na serio.<br>Najbardziej staroświecki, dziewiętnastowieczny jest w tym Robert Hirsch, bożyszcze każdej widowni: własnej, złożonej z przyjezdnych turystów i, jak w Londynie, złożonej z obcych widzów. Mały epizod, uboczną rolę (co prawda <foreign>sans culotte</>) rozbudował on do rozmiarów zaćmiewających wszystko. Stał się państwem w państwie, sztuką w sztuce. Jego wirtuozeria jest interesująca bo pozwala w r. 1964 zobaczyć jak grał Coquelin czy nasz Alojzy Gonzaga Żółkowski. Budzi podziw dla bogactwa, inwencji, skali środków, miary ofiarności. Ale drażni przez to