kilkudziesięciu mężczyzn i dwie-trzy dziewczyny.<br>- Pierwsze, co usłyszałyśmy, to pytanie: "Po co tu przyszłyście?" - wspomina Ewa Panasiuk. - Przez dwa-trzy miesiące prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Było jak w szkole podstawowej - chłopaki razem, dziewczynki razem. Robili uwagi właściwie nie tyle do nas, ile o nas: jak kobieta powinna być ubrana (Kobieta powinna być ubrana w spódniczkę, bluzeczkę, buty na obcasie, a nie w drelichy albo mundur!), co powinna robić (Powinna czekać w domu z obiadem, a nie uczyć się, jak komuś wytrącić broń). Potem okazało się, że nie tylko nie zostajemy w tyle, ale całkiem nieźle sobie radzimy. Zaczęli wyciągać