Gorgony, i zagląda Dajśpilke, i strachy Lejbusia czekają na urzeczywistnienie, które przecież przyjdzie, które musi przyjść pewnego dnia w tupocie wojskowych butów, w ciężkim zapachu cygar na schodach. <br>Rozpływa się pozór mojego świata. Ulica Sienkiewicza - ulica patrycjuszowskich kamienic, gdzie pod siedemdziesiątym trzecim teraz jest i drugi z moich łódzkich domów - uchodzi przecież w rynsztok ulicy Głównej, która prowadzi na Widzew, do okropnych biedniackich kamienic. Tam gnieżdżą się rodziny robotnicze, stłoczone w pojedynczych izbach, z rudym zlewem i cuchnącą wygódką na korytarzu. Widzę to na własne oczy, kiedy pod opieką Reginki odwiedzam na Widzewie Władkę, łódzką odpowiedniczkę tomaszowskiej Wiesi, nie tak miłą