wzięły inny obrót i to już było wytchnieniem. <br>W uszach zabrzmiały nie zauważone poprzednio słowa Antonia: "Mogłeś tego nie <br>robić... Nikt ci nie kazał..." Ano, rzeczywiście, rzeczywiście. Nie był dzieckiem, <br>wiedział, na co się porywa... Palatyn obiecywał mu, że go zabierze ze sobą, <br>, ale nie obiecał mu wcale, że go uchroni od kary piekielnej... Jakże zatem <br>mógł się na swój czyn odważyć? Judasz... Judasz... Tamten sprzedał Syna, on <br>- Matkę... Co za szatan go opętał, gdy otworzył drzwi i płótno ciął wzdłuż <br>ramy? Oj, nie palatyn był winien, ale on sam! Miejsce poprzedniej wściekłości <br>i poczucia krzywdy zajęła świadomość winy. Padł na