strachu, którego doznaje się jedynie w szkole pod koniec roku, strachu, który raz tylko z końca roku szkolnego przeniósł się na początek: w roku 1939.<br>Zwlokłem się ze schodków nikły, słaby i bezdomny.<br>"Trzeba uciec - myślę - trzeba czym prędzej uciec". Ba, ale jak tu uciekać, kiedy nie wiem, przed czym uciekać ani w co uciekać. Czyż sam fakt ucieczki zastąpi wolność? Och, gdybym tak uciekł w jakąś niewolę, nie cudzą niewolę, nie w zastawione sidła cudzych mocy i poglądów, ale w niewolę własnego ducha, wyrzekłbym się wtedy tej złotej wolności, pędzącej mnie od jednego więzienia do drugiego, wolności będącej anarchią pragnień