Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
ten ksiądz, który w pewnej chwili wywołał księdza de Vos i potem klarował mu coś półgłosem pod drzwiami pokoju, gdzie czekałem. No, jasne, że to ten.
- Uwaga. Schodki.
Niejedne! Wąskie przejście, półmrok, co rusz, to zakręt i stopnie! Dwa, trzy, pięć. To w górę, to w dół. W sercu lekki ucisk. W głowie pustka. Ksiądz, raz rozpoznany, z miejsca rozwiał się. Uczucie skrępowania, tak jak gdybym został wezwany do telefonu z kościoła, z nabożeństwa. A to z powodu specyficznej atmosfery panującej w Bibliotece, mającej w sobie rzeczywiście coś z "przybytku bożego". Nie pojmowałem Campillego, że mógł mnie przywołać. Przyspieszyłem kroku. Niepokój
ten ksiądz, który w pewnej chwili wywołał księdza de Vos i potem klarował &lt;page nr=92&gt; mu coś półgłosem pod drzwiami pokoju, gdzie czekałem. No, jasne, że to ten.<br>- Uwaga. Schodki.<br>Niejedne! Wąskie przejście, półmrok, co rusz, to zakręt i stopnie! Dwa, trzy, pięć. To w górę, to w dół. W sercu lekki ucisk. W głowie pustka. Ksiądz, raz rozpoznany, z miejsca rozwiał się. Uczucie skrępowania, tak jak gdybym został wezwany do telefonu z kościoła, z nabożeństwa. A to z powodu specyficznej atmosfery panującej w Bibliotece, mającej w sobie rzeczywiście coś z "przybytku bożego". Nie pojmowałem Campillego, że mógł mnie przywołać. Przyspieszyłem kroku. Niepokój
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego