w 1991 rozumiemy, że demokracja jest ustrojem naprawdę trudnym, domagającym się sporego wysiłku nie tylko od elit politycznych, ale i od nas, licznej rzeszy wyborców. W 1991 roku wciąż jeszcze wydawało się prawie całemu społeczeństwu, że problemy niepodległej Rzeczypospolitej rozwiązuje uwolnienie demokratycznych procedur, że wystarczy nie cenzurować list wyborczych i uczciwie policzyć głosy w urnach, aby podstawowe problemy społeczne zostały automatycznie rozwiązane.<br>Dziś znacznie lepiej rozumiemy głęboki zamysł Papieża, który przyjeżdża z orędziem, że zdobytą wolność trzeba sensownie zabudować, że stabilnego państwa nie można zbudować na ruchomych piaskach, że demokracja winna być budowana na fundamentach etycznych. Powiedziałbym, że Papież, jak ongiś