upozorowano różne niebezpieczne sytuacje. Zgodnie ze scenariusze ktoś się zakrztusił, poparzył, spadł z rusztowania, został porażony prądem, przebił dłoń prętem, miał zawał... W roli rannych wystąpiły manekiny..<br><br><tit>Wbiegł pod koła</><br><br>- Nic nie mogliśmy mieć przy sobie, żadnej apteczki, telefonu komórkowego, dopiero na stacjach dostawaliśmy sprzęt - mówi Paweł Hołownia z Sulechowa, uczeń V LO w Zielonej Górze. - Właśnie szukaliśmy kolejnego punktu, gdy nagle usłyszeliśmy huk. <br>- Wypadek! - zdążyła tylko krzyknąć zielonogórzanka Marta Ostafińska i cała czwórka natychmiast się rozdzieliła. Kasia Gielement z Cybinki uspokajała poszkodowanego, 45-letniego mężczyznę, który zakrwawiony leżał nieruchomo z rozbitą głową. Sprawdziła tętno. Ledwo wyczuwalne. Płytki oddech... Widoczne były