fala wlokła go, próbowała ukręcić, porwać. Musiał uważać, żeby nim nie otarła o blachy porosłe ostrymi muszlami.<br>- Margit! - krzyknął z gniewem, dosłyszała, ciało zmieniało położenie, zawisło nad głębiną, uniosła dłoń, która zaświeciła jak płatek cynfolii na znak, że rozumie. Z ulgą zobaczył, że zawraca.<br>Parskając, marszcząc zabawnie nos z obrzydzeniem uczepiła się przechylonej boi, prąd nimi szarpał, ciała obijały o siebie.<br>- Masz dość?<br>- Przynajmniej jedno z nas musi mieć rozsądek - żachnął się obejmując złuszczony stożek blaszanego pływaka.<br>- Stchórzyłeś - triumfowała po dziecinnemu. - Mogłabym tak płynąć i płynąć... Woda niesie, piastuje - klepała przechyloną, pomykającą gładziznę narastającej fali.<br>- Pamiętam, ile mamy do brzegu - szamotał