przynosiłam jej kwiaty i drobne prezenty, nasze relacje były więcej niż przyjacielskie. Nauczyłam się od niej mnóstwo o mężczyznach, o przedwojennym Krakowie, o jej życiu teatralnym i o życiu w ogóle. Przy tym wiecznym stresie, rywalizacji, zawiściach i biologicznej starości, która dla kobiet, a aktorek szczególnie, jest tak bardzo dotkliwa, udało jej się zachować godność. Zawsze powtarzała: Aniu, trzeba kochać ludzi, trzeba kochać życie. - I mimo że mam tak inny niż ona charakter, aktorstwa w ogóle nie śmiałabym porównywać, czerpałam od niej pełnymi garściami. I brałam za swoje.<br> Do dziś korzysta z nauk Zofii Jaroszewskiej. Na przykład ona bardzo przejmowała się