nad samą linię wody i końcem to lewej, to prawej stopy doświadczał żywiołu z tą samą nieufną i spazamatyczną ostrożnością, z jaką pies obwąchuje kolczastą skórę jeża.<br>Gdy się nieco oswoił, wyciągnął nogę śmielej, wabił nią i kusił nadbiegające grzywy piany, lecz nie pozwalał im się dotknąć, uskakiwał i znów udawał, że się rozpędza przeciw fali, dość długo tak się bawił, cały w podrygach, wzdraganiach, wśród przekornych i zwycięskich pomruków.<br>( Zabawne złudzenie: wydało mi się, że od chwili, gdy garbus zaczął swoją grę, morze rozkołysało się szybciej i gwałtowniej.) Wreszcie odszedł.<br>Stąpał z podkurczonymi palcami, brzegiem stóp, jak po tłuczonym szkle