mnie, i gdy schodziłam <br>po zeszyt lub proszek dla cioci Kazi do apteki, przystawałam zawsze, <br>zatrzymywałam się tak jak oni i patrzyłam w perspektywę <br>ulicy, czy gdzieś w oddali nie słychać już śpiewu, <br>czy nie czerwienią się sztandary. <br><br>Ale oni nie zwracali najmniejszej uwagi na moją obecność. <br>A może tylko udawali, bo przecież moje loki, mój płaszczyk, <br>w ogóle - wszystko... <br><br>W tym czasie zaczęłam zwracać baczną uwagę <br>na swój zewnętrzny wygląd. Dotychczas było mi właściwie <br>obojętne, jak mnie uczeszą i ubiorą. Kłóciłam <br>się tylko, żeby jak najdłużej nosić skarpetki <br>i żeby mi nie wkładano wełnianego szalika, który <br>mnie gniótł i swędział