nazwałaś, będą <br>naszymi gośćmi tak, jak byli. Musisz się z tym pogodzić. <br>Chcemy ich, rozumiesz? I nie obrażaj sama siebie posądzeniem... <br>przypuszczeniem - jąka się - że twoja wnuczka... <br>że mogę... - Teraz jej głos grzęźnie w gardle, <br>do oczu zaś wciska się zupełnie nie chciana wilgoć. <br>W bezsilnej złości na siebie Dominika uderza zaciśniętą <br>dłonią w stół, książkę - wybieraną <br>długo, z zastanowieniem, dla Adama - odrzuca daleko. Ruch <br>był silny i Melikles Grek pada w kąt pokoju. Do diabła, <br>nie szkodzi! Jeszcze tylko podrzeć na drobne kawałki kartkę <br>z zaczętym listem... Histeria? Bardzo dobrze, może być. <br>Wszystko, byle nie babka!...<br>- Uspokój się, Dominiko - dobiega