oczy, procesję zdążającą aleją pośród wysokich murów do ołtarza boga Marduka, najświętszego ze świętych, i bogini miłości Isztar, i nagie kapłanki na wielbłądach, mające twarze naszych australijskich przyjaciółek, a na tronie z kości słoniowej niesiono władcę, który przypominał mi naszego niezrównanego tatę i naczelnika Kolę Orłowa z Panina, i tak uderzająco podobny był do Felka,<br>a orszak podążał teraz wprost na nas, pośród wysokich dźwięków piszczałek i cytr, trąb i bębnów śpiewano hymn ku czci Najwyższego, a my mimo woli rozstępowaliśmy się, by przepuścić idących w uniesieniu, bo za chwilę miała się spełnić ofiara i krew czarnego byka z białą gwiazdą