pustych miejsc.<br>Myśleliśmy o pożegnaniach, przyjacielu, chodząc po czerwcowym ogrodzie. Oszukiwaliśmy się wzajemnie. Mówiłeś - na pewno wrócisz zdrowa, boję się jedynie, że nie zechcesz powrócić. Mówiłam - to naprawdę <page nr=99> obojętne, czy wrócę, czy nie, nie chcę w tej chwili myśleć o wyjeździe. Kłamałam, nie umiałam myśleć o niczym innym i w udręce oczekiwałam codziennej wizyty listonosza. Czy długo oczekiwana wiadomość z ambasady nadejdzie? Załatwiałyśmy z matką formalności - te wizy i paszporty uświadamiające nagle, że ludzie objęli w posiadanie jedną z wystygłych gwiazd, pokroili na małe cząstki i przekazali tym kawałkom własne kompleksy wyższości. Nie była już jednolita, na mapach politycznych barwiła się