innych. Wszyscy przejęci, zachwyceni, oszołomieni. Tak więc cel zadziwienia przybyszy - do czego oficjalnie zmierzali Costa i Niemeyer - został osiągnięty.<br>Prezydenci i laureaci Nagrody Nobla nie chodzą pieszo po Brasilii, nie budzą się w nocy w panicznym strachu, że ugryzł ich <gap>. To już przywilej zwyczajnych obywateli, między innymi dziennikarzy. To oni - udręczeni, zirytowani - najchętniej dyskwalifikują stolicę w buszu, bo ona jest "nie do życia", bo jest "atrapą miasta", "dziełem surrealistycznym", "marzeniem somnambulików".<br>Jedni i drudzy - prezydenci i reporterzy - popełniają ten sam błąd: poddają się wrażeniom chwili, nie dostrzegają wielkiego powołania nowej stolicy.<br>A historia to dziwna i bardzo dawna. Pierwszy sygnał pojawił