pozwalała na to pogoda.<br>Pod koniec września 1975 roku, a był piękny, ciepły i słoneczny dzień, w jednej z mniej uczęszczanych alejek znaleziono zwłoki jednego z pacjentów szpitala. Od razu rozpoznano, że jest to Antoni W., pacjent, który był tu dobrze znany. Jak wykazała sekcja, został najpierw ogłuszony, a następnie uduszony gołymi rękoma.<br>O morderstwo od razu podejrzewano Stanisława Sz. Został tymczasowo aresztowany i trzy miesiące przesiedział w więzieniu. Chociaż miał żelazne alibi, milicja długo starała się dowieść, że to on popełnił tę zbrodnię. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, 22 grudnia 1975 roku, Stanisław Sz. opuścił areszt śledczy. A zabójcy Antoniego