cmentarnej ustrój niezawiły -<br>Cień z trudem z zaniedbanej wychodzi mogiły,<br>Cały w rdzach i liszajach - podziemny kocmołuch.<br><br>Słońce, grzejąc zmarłego, roztrwania po trawie<br>Złote krzty - złote supły i złotsze podłużki,<br>A on zmysłem nicości wyczuwa jaskrawie,<br>Jak śmierć w słońcu - w kształt nikłej maleje śmiertuszki...<br><br>Niezbyt pewny swej jawy i ufny snom niezbyt -<br>Spogląda oczodołów próchnicą wierutną<br>W obłoków napuszyście wybujały Bezbyt,<br>Poza którym nic nie ma, prócz tego, że smutno...<br><br>Lecz on smutek w pośmiertnej przekroczył podróży,<br>Pierś wzbogacił weselem nowego żywota,<br>A gdy mu nieśmiertelność zbyt modro się dłuży -<br>Tka snowi wieczystemu wezgłowie ze złota!...<br><br>Zazdroszczę mu, bo duszę