Typ tekstu: Książka
Autor: Filar Alfons
Tytuł: Śladami tatrzańskich kurierów
Rok: 1995
którą udaje im się w końcu przekroczyć.
Kierują się teraz do wioski Poloma. A więc już Słowacja. Nad
ranem o godzinie czwartej znaleźli się w lesie.
Nieludzko zmęczeni, kryją się w krzakach i oczekują na
przyjazd samochodu. Mija godzina, wzrasta zdenerwowanie,
a samochodu wciąż nie ma.
Mieli już wychodzić z ukrycia, gdy nagle usłyszeli warkot
motoru i zobaczyli światła reflektorów. Samochód zbliżył się,
zatrzymał, zgasił światła i znów zapalił - to umówiony znak
rozpoznawczy. Na wszelki wypadek Frączysty wyszedł sam,
poznał kierowcę - Słowaka, Józefa Hudeca. Uścisnęli sobie
dłonie. Okazało się, że miał po drodze awarię świateł i dlatego
się spóźnił.
Wsiedli do
którą udaje im się w końcu przekroczyć.<br>Kierują się teraz do wioski Poloma. A więc już Słowacja. Nad<br>ranem o godzinie czwartej znaleźli się w lesie.<br> Nieludzko zmęczeni, kryją się w krzakach i oczekują na<br>przyjazd samochodu. Mija godzina, wzrasta zdenerwowanie,<br>a samochodu wciąż nie ma.<br> Mieli już wychodzić z ukrycia, gdy nagle usłyszeli warkot<br>motoru i zobaczyli światła reflektorów. Samochód zbliżył się,<br>zatrzymał, zgasił światła i znów zapalił - to umówiony znak<br>rozpoznawczy. Na wszelki wypadek Frączysty wyszedł sam,<br>poznał kierowcę - Słowaka, Józefa Hudeca. Uścisnęli sobie<br>dłonie. Okazało się, że miał po drodze awarię świateł i dlatego<br>się spóźnił.<br> Wsiedli do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego