My, naród, zbiorowo ratujemy Żydów, na obiadach u Hansa Franka wygłaszamy ustami kapłanów przemówienia broniące przed mordami żydowskie dzieci, przygotowujemy im aryjskie dokumenty itd., itp. Nikt nie zdradza, nikt nie donosi, szmalcownicy, tchórze czy zwyczajne szuje nie istnieją. Gestapowcy z powietrza (bo przecież nie od szlachetnych Polaków) dowiadują się, gdzie ukrywa się żydowska rodzina Klugerów. I okrutnie ich zabijają. A Polacy z bólem serca to obserwują, solidaryzując się w cierpieniu, bezsilnie kruszą w rękach kawałki szkła. Ładny to obraz, ale dla kogoś, kto przeczytał choć jedno wspomnienie z czasu Holocaustu, już na pierwszy rzut oka nieprawdziwy. <br><br>Za komuny zresztą jest podobnie - szlachetni