na lewą stronę, chwytam powtórnie i czuję, że ktoś lub coś musi trzymać klamkę od tamtej strony; jest lekko podniesiona do góry i ani drgnie. Naciskam więc z całej siły, odpowiada mi nacisk stamtąd, przeciwny, ja w dół, on w górę, ja w górę, a on w dół. Oczekuje jakby ułamek sekundy na moment, w którym ja nacisnę, znowu wyczuwam to zawahanie, ale ono niczego nie zmienia, bo opór jest nie do przełamania, mógłbym się powiesić całym ciężarem na klamce, i rzeczywiście, próbuję, szarpię się jak dziecko, całkiem spanikowany, bliski płaczu, i przypominam sobie Julię, która z tego samego strachu przed