żony. Zamknięte, światło zgaszone. Wpół do jedenastej wieczorem, człowiek sterany przyłazi z roboty, a jej w domu nie ma. Żeby chociaż zadzwoniła, nagrała się, a tu nic. Mogę tak pukać do usranej śmierci. Ona się zachowuje jak facet. Poszła ze znajomymi na browar, o ile dobrze pamiętam, na dzisiaj się umawiała. Pije teraz w jakiejś knajpie, a ja będę siedział jak ostatnia pizda pod drzwiami. Ale sam jestem sobie winien, z jednej strony, że tych kluczy zapomniałem, no, ale z drugiej strony, to to jest gruba przesada. Żeby tak co drugi dzień łazić po knajpach. Trochę mnie to wkurza, że teraz