dziecko ginęło, znikało, i w końcu umarło pewnej nocy, udusiło się, bo z coraz większym trudem oddychało, a oni jeszcze mieli do siebie pretensje, że to przez nich, że nie <page nr=52> upilnowali, a to przecież nieprawda, bo mała i tak by umarła, nie tej nocy, to po tygodniu, może po kilku, umierała każdego dnia i każdego dnia oni ją ratowali, aż w końcu się nie udało.<br>Nie ma większego szczęścia niż to, kiedy rodzi się dziecko, ale też nie ma większego nieszczęścia niż to, kiedy dziecko umiera, a rodzice musza się z tym pogodzić. Oni już nigdy się z tego nie otrząsnęli