potem. Następnego dnia rozpoczął się bowiem czas myśliwego. Nie rzuciłem słów na wiatr, o nie. Wpadłem jak burza do firmy, gdzie miałem etat, by za dwie godziny przemieścić się do firmy, gdzie miałem drugi etat. Stamtąd załatwiałem telefony dotyczące interesów firmy, gdzie miałem pół etatu oraz tej, w której miałem umowę-zlecenie. Na obiedzie w pubie robiłem szkic dla firmy, w której miałem umowę o dzieło, a po drodze do domu załatwiałem jeszcze dwa doradztwa. Byłem niedźwiedziem, wilkiem, lisem, szczurem. Walczyłem, lawirowałem, wgryzałem się we wszystkie niedostępne dla innych korytarze.<br> - Pięknie, synu - pokiwał głową mój ojciec ze smutnym uśmiechem - tylko nie rozumiem