hotelu Władyś nagle stanął. Był blady, surowy... Przytrzymał Jadwigę za rękę. Powiedział nieswoim głosem: <br>- Postaraj się... postaraj... <br>Zadrżała. <br>- Moja matka jest dziwna - dodał. <br>I zaraz weszli do numeru. <br>Róża siedziała na wprost drzwi w ciemnej koronkowej bluzce, pasmo siwych włosów błyszczało pośród czerni nad czołem. Adam - bez marynarki - majstrował przy umywalni. Skoczył, chwycił surdut, wciągnął na grzbiet... Róża patrzyła na Władysia. Nikt nic nie mówił. Nozdrza Róży falowały, zmrużyła rzęsy, nie poruszała się wcale... Adam chrząknął, zakrzątał się: "prosimy, prosimy". Żyły miał nabrzmiałe na skroniach, gorliwie wysunął krzesła. Jadwiga mówiła później mężowi, że nie tylko musiała przymknąć oczy, ale i że