rozlało się gorąco. Zapragnął tej kobiety. Czuł się, jak spragniony śmiertelnie człowiek, któremu podają szklankę wody. Chciał powiedzieć, że ją kocha, chciał mówić do niej słowami poetów. Chciał ją nazwać swoją Beatrycze. Ale gardło miał zaciśnięte. Pod powieki napłynęły łzy. Obejmował szczupłe ciało, dotykał piersi, brzucha, z uczuciem coraz większego uniesienia. A kiedy wreszcie znalazł się w niej, pomyślał, że umiera i że jest to najpiękniejszy rodzaj śmierci.<br>Leżeli wtuleni w siebie, kanapa była wąska. Obejmował Ewelinę ramieniem w obawie, żeby nie spadła. Stała się teraz przedłużeniem jego życia. Ciężar jej głowy, dotyk jej nagiego ciała, zapach włosów to była nadbudowa