słyszał nalegań, nie czuł ucisku palców. Może zasłabł? Nie dotaskam go sama do domu. Ci pod księżycem nie usłyszą. Przed chwilą gotowi zamordować nas oboje, teraz nic nie oderwie ich od pola. Gawlikowa? Kucharka zbierała z przydróżka swoje dwojaki. Już wraca ku stojącym. Obrzuciła bacznym spojrzeniem Martę, Surmę. Opuchnięta ręka uniosła się ku głowie mężczyzny, przesunęła po włosach, po policzku.<br> - Pójdziem, Tadziulku, paniczku, pójdziem, bo noc. Myśwa swoje odrobili. Pani Haneczka w domu czeka.<br> Ruszyli w milczeniu. Oddech Surmy powoli się uspokajał, serce nie szamotało się już pod spoconą koszulą. Gawlikowa zdjęła z głowy chustkę, narzuciła mu na ramiona. Droga, rozjeżdżona