myśli i zaczyna się czołgać w stronę ściany, zęby jej dzwonią, nie ma siły się podnieść, ale czołga się, czołga, w końcu przywiera do skały i zapada w nicość. <br><br><br>Joanna przywykła do tych nocy, nie są już takie straszne. Gdy przy swojej twarzy czuje przesycony piwem oddech, natychmiast opuszcza ciało, unosi się pod sklepieniem namiotu, czasem patrzy na ciemny zarys dwóch ciał, na jego ruchy, słyszy jego sapanie, już się go nie boi, wie, że za chwilę będzie koniec, ostatnie westchnienie, wtedy wróci do ciała, by otrzeć je chusteczką, ma zawsze kilka przy materacu, już nie jest taka bezradna, choć dalej