Typ tekstu: Książka
Autor: Gomulicki Leon
Tytuł: Odwiedziny Galileusza
Rok: 1986
ręku. Po drodze omijaliśmy duży, pusty plac wybrukowany kocimi łbami. Ten plac pamiętam dobrze. Kojarzył mi się z reprodukcją obrazka, którą widziałem u matki. Obrazek był rodem z koszmarnych majaków, bałem się go. Przedstawiał plac, a na nim sam powóz dorożki, bo koń szybował brzuchem do góry w obłokach, woźnica unosił się z batem w powietrzu, a pasażer był poćwiartowany, części jego ciała rozrzucone po bruku. Tak wtedy zaczęto malować.
Kiedy mnie zaprowadzono do galerii obrazów, wyniosłem stamtąd niewiele: moich Rzymian w lukrowanym wydaniu Siemiradzkiego i pomieszane szyldy sklepów. Nad woskowymi, ze szklanymi oczami, popiersiami fryzjerskich wystaw latały rozsypane litery. Świat
ręku. Po drodze omijaliśmy duży, pusty plac wybrukowany kocimi łbami. Ten plac pamiętam dobrze. Kojarzył mi się z reprodukcją obrazka, którą widziałem u matki. Obrazek był rodem z koszmarnych majaków, bałem się go. Przedstawiał plac, a na nim sam powóz dorożki, bo &lt;page nr=23&gt; koń szybował brzuchem do góry w obłokach, woźnica unosił się z batem w powietrzu, a pasażer był poćwiartowany, części jego ciała rozrzucone po bruku. Tak wtedy zaczęto malować.<br>Kiedy mnie zaprowadzono do galerii obrazów, wyniosłem stamtąd niewiele: moich Rzymian w lukrowanym wydaniu Siemiradzkiego i pomieszane szyldy sklepów. Nad woskowymi, ze szklanymi oczami, popiersiami fryzjerskich wystaw latały rozsypane litery. Świat
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego