wagonik linowej kolejki na Kasprowy Wierch, jakby wśród śnieżnych, górskich szczytów, wchodził między dwie obłe, spuchnięte, wyrosłe blisko trasy jego lotu czapy srebrzystych cumulusów. Były nieprawdopodobnie piękne: złociste na ostro zarysowanych krawędziach z puszystymi, srebrnymi wierzchołkami i obszernymi lukami ujawniającymi wyrazisty kontrast wiszącego nad głową intensywnego błękitu nieba. To był upajający widok...<br>Biajgo nie zdążył się jeszcze nim nacieszyć, kiedy, jakby dla odmiany, nagle znalazł się w obszernej zatoce otoczonej zewsząd niewielkimi kłębkami obłoków. To była rozległa dziura... Pusta przestrzeń... Olbrzymie okno w śnieżnobiałej powłoce chmur. Słońce strzeliło blaskiem w oczy, malachitowa z tej wysokości, pożyłkowana falami powierzchnia morza ścieliła się