nic. Ani basen, ani leżaki, ani klubowa kanapa, ani stół bilardowy. Nie smakowało im podawane przez Mohammada Arefa jadło, które w dodatku było dużo droższe niż w przydrożnych gospodach. Kusząca odmienność Klubu Niemieckiego zniknęła wraz z nami. Odarty z niej, nie przyciągał już nikogo. Nie był już egzotyczną pięknością, ale upiorną zjawą. <br><br>Dyrektorem hotelu "Intercontinental" był Gholam Sachi Sofi. Od roku nie miał gości. Cudzoziemcy coraz rzadziej zaglądali do Kabulu i Afganistanu, a tych, którzy nie przelękli się wojen, biedy, bałaganu i bezprawia, od gościny u Gholama odstraszały ceny. Dyrektor rozkładał bezradnie ręce. Mówił, że rozumie, iż sto dolarów za wyziębiony