Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
walizy wrzuca Jaśko przywiezione prezenty. Z tym wróci, z
czym przyjechał. Nic tu nie zostawi! A od Kaźmierza, tego judasza, chce
tylko tej ziemi, co ją ich matka z rodzinnej wsi przywiozła.
Kiedy już ściąga wyładowaną walizę pasem, słyszy za plecami kwilenie
leżącej w wózku Ani. Nie dają jej spać uprzykrzone muchy, razi słońce
wpadające zza firanki.
Jaśko wzrusza ramionami: a płacz sobie, co mnie do tego! Zagląda do
portfela, sprawdzając, czy paszport jest na miejscu. Krzyk dziecka
wzmaga się. Patrzy Jaśko nieprzychylnie na rozwartą buzię. Ania macha w
powietrzu rączkami, oganiając się od much i słońca. Jaśko wciska
smoczek między
walizy wrzuca Jaśko przywiezione prezenty. Z tym wróci, z<br>czym przyjechał. Nic tu nie zostawi! A od Kaźmierza, tego judasza, chce<br>tylko tej ziemi, co ją ich matka z rodzinnej wsi przywiozła.<br> Kiedy już ściąga wyładowaną walizę pasem, słyszy za plecami kwilenie<br>leżącej w wózku Ani. Nie dają jej spać uprzykrzone muchy, razi słońce<br>wpadające zza firanki.<br> Jaśko wzrusza ramionami: a płacz sobie, co mnie do tego! Zagląda do<br>portfela, sprawdzając, czy paszport jest na miejscu. Krzyk dziecka<br>wzmaga się. Patrzy Jaśko nieprzychylnie na rozwartą buzię. Ania macha w<br>powietrzu rączkami, oganiając się od much i słońca. Jaśko wciska<br>smoczek między
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego