na pożegnanie chusteczkami. O kimś niezmiernie ważnym w wielkim kapeluszu. Czarnym, bardzo istotne, że czarnym. Każda osoba w jej opowieści miała przypisany sobie kolor. Te osoby spacerowały, ściskały się, śmiały, zadzierały głowy i długo nie potrafiły się rozstać, a pociąg stał i stał pod parą. Słuchał z uśmiechem. Było to urocze i nieporadne. Spostrzegł, że opowiadając, rozpala się, pięknieje. Jej uroda bolesna, piękno Marii Magdaleny spod krzyża. Czuł narastające pożądanie, nie potrafił tego ukryć. Jej cierpienie onieśmielało go, ucieszył się, kiedy niemal szorstko spytała: - Gdzie jest Spinoza?<br>Rozejrzał się bez sensu po sypialni. - Chyba śpi na dole w fotelu, zawsze śpi