tyle uczciwy, że nie wykorzystywał skłonności Nastii do rodzimej wiary, choć skrycie na to liczył, tylko zapewniał, iż "będzie ostatnia jak popa żona", miało to znaczyć, że chciałby ją poślubić po wsze czasy, co wywołało w Nastii nieprawdopodobne oburzenie, popędziła go wołając: "a kysz, a kysz, paskudo!", choć chłop był urodziwy, więc towarzyszki z baraku mocno się dziwiły, że pozbyła się go tak nieprzystojnie. Któraś mu to zresztą wynagrodziła wkrótce. Przez następne wieczory Nastia udawała, że śpi, i kolejny mechanik, pachnący i wygolony, zaglądał na darmo, wreszcie odszedł z nosem na kwintę, aby więcej się nie pokazać, bo założyli się - kto