strefą śmierci, komuś sąsiedzi przysięgają: widziałem, jak twojego syna pakowano do samochodu.<br><br>Konstantin Mamajew sam wyciągnął swoją córkę Sabinę, uczennicę dziesiątej klasy, z sali gimnastycznej. Wszędzie chodzi z jej zdjęciem. Potrafi mówić tylko o jej zniknięciu. Powtarza szczegóły, jakby się chciał upewnić, że rozmówca wszystko pojął i zapamiętał, niczego nie uronił: - Za rękę ją prowadziłem przecież. Popatrzyłem co z nią: stłuczona noga, dużo zadrapań, tylko zadrapania. Wsadziłem do białej Łady znajomego, do Łady, białej. Było tam jeszcze dwoje lekko rannych dzieci. Do szpitala? - pytam. Do szpitala! No to z Bogiem! Uściskałem i wróciłem ratować inne dzieci. Znajomy przysięga, że przed bramą