Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 12
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
z liny szybko przedostaliśmy się na lodowiec i dziarsko pomaszerowaliśmy dalej. Po pół godzinie drogi, omijając malownicze i niebezpieczne szczeliny, wydostaliśmy się nad pułap chmur. Jest to jeden z najpiękniejszych widoków w każdych górach, kiedy pod stopami kłębi się morze chmur, a nad głową w pełnym słońcu stoją szczyty. Staliśmy urzeczeni tym widokiem kilkanaście minut robiąc zdjęcia i rozmawiając z przewodnikami. Okazało się, że jeden z nich nazywa się Malinowski. Spotkanie człowieka o polskim nazwisku na końcu świata graniczy prawie z cudem. Niestety, nie mówił on po polsku, ale bardzo ciepło wyrażał się o ojczyźnie swoich przodków.
Ruszyliśmy lodowcem w kierunku
z liny szybko przedostaliśmy się na lodowiec i dziarsko pomaszerowaliśmy dalej. Po pół godzinie drogi, omijając malownicze i niebezpieczne szczeliny, wydostaliśmy się nad pułap chmur. Jest to jeden z najpiękniejszych widoków w każdych górach, kiedy pod stopami kłębi się morze chmur, a nad głową w pełnym słońcu stoją szczyty. Staliśmy urzeczeni tym widokiem kilkanaście minut robiąc zdjęcia i rozmawiając z przewodnikami. Okazało się, że jeden z nich nazywa się Malinowski. Spotkanie człowieka o polskim nazwisku na końcu świata graniczy prawie z cudem. Niestety, nie mówił on po polsku, ale bardzo ciepło wyrażał się o ojczyźnie swoich przodków.<br>Ruszyliśmy lodowcem w kierunku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego