się ma bronić, wszedł na słup z butelką benzyny. - Nikogo nie chciałem straszyć, nikomu się nie odgrażałem - wspomina Andrzej Kostana. - Nie mogłem jednak pozwolić, by bezprawnie majstrowali na mojej własności. Owszem, zagroziłem, że obleję się benzyną, ale to były jedynie rozpaczliwe próby obrony. Nie wiem już sam, co robić, by urzędnicy przestali mnie lekceważyć i kryć jeden drugiego. W Wólce Kosowskiej pojawili się też posłowie Samoobrony. Pan Andrzej nie ma wątpliwości, że to dzięki nim udało mu się wygrać kolejną potyczkę. Egzekutorzy, widząc rolnika na słupie, którego wsparło chłopskie ugrupowanie, odpuścili. - Ale to chwilowe zwycięstwo - uważają Kostanowie. - Żyjemy w poczuciu ciągłego