ku Daborze, albo właśnie się szykowały do wymarszu.<br>*<br>Magwera ocucił chłód i ból.<br>Śmierdziało zgnilizną i ludzkimi odchodami. Lecz przede wszystkim śmiercią. W powietrzu unosił się zaduch choroby, gorączki, gnijących ran i trupów. Było zimno.<br>Ból przenikał całe ciało. Tętnił w głowie, spełzał w dół po kręgosłupie, ciągnął po plecach, usadowił się nawet w ustach, świdrując miejsca po wybitych zębach.<br>Magwer otworzył oczy i spróbował usiąść. Jęknął cicho, tak zmęczył go ten wysiłek. Patrzył przed siebie osłupiałym wzrokiem.<br>W lochu panował półmrok, światło wpadało do środka tylko przez dwa umieszczone tuż pod sufitem okienka. Lecz to, co ujrzał, wystarczyło, by przerazić