zaś prawił on nieraz o "kompaniach" wędrujących na odpusty do Kalwarii czy Leżajska. Objaśnienia przewodników, swoiste tłumaczenie finezji alegorycznych, parodie pieśni i uroczystych przemówień, koncepty dziadów odpustowych - wszystko to układało się w barwny łańcuch dziwów, łączących stare anegdoty obiegowe z pomysłami nowymi, znakomicie podpatrzonymi i podsłuchanymi.<br>Księdzu Turkowi zaś niewiele ustępował gospodarz plebanii kosińskiej, mój imiennik, ksiądz Julian Krzyżanowski. Jego anegdoty traktowały o najrozmaitszych księżach dziwakach, których w okolicy nie brakło, a których przygody tchnęły często humorem z epoki Seweryna Soplicy czy nawet Paska. Bohaterem jednej z nich był proboszcz Leżajski, prałat Piekosiński, brat historyka krakowskiego, słynnego również z swych dziwactw