z więźniów stale czatował przy drzwiach, wsłuchując<br>się, czy wartownik na korytarzu nie zbliża się. Jeśli cokolwiek<br>podejrzanego usłyszał, zaraz nas ostrzegł. Wówczas błyskawicznie<br>wszystko powracało na dawne miejsce. Na oknie zawieszaliśmy<br>jakieś łachy.<br> Kraty były niesłychanie mocne, ręce mdlały od wysiłku,<br>zmienialiśmy się stale przy pracy, a one nie ustępowały.<br>Wiedzieliśmy, że zawsze wieczorem wzmacniano służbę esesmańską<br>wokół więzienia, którą dopiero wcześnie rano, jak<br>światło ściągano. Baliśmy się, że mogą coś wywęszyć, tym<br>bardziej wzmogliśmy ostrożność, by pracować w idealnej ciszy.<br> Tak mijały noce i dni. Z obawą oczekiwaliśmy świtu. Nie<br>sposób było odgadnąć, którą z pozostałych już tylko dwóch