zasłyszane w dzieciństwie opowieści o czarownicach, które wychłostane ulewą w werblach gradu spadały między pastuchów skulonych na stogach pod słomianymi czapami. Wybierały młodych, niewinnych chłopców, dławiły pocałunkami, brały w posiadanie. Wargi ich miały smak ziół i świeżość deszczu...<br>Chłopcy bronili się i poddawali dzikiemu galopowi bujnych ciał kobiecych, a potem usypiali z twarzą zanurzoną we włosy kochanek, pachnące mokrym, łąkowym kwieciem... Budzili się samotni, znużeni, słabi, o dymnym poranku, w tumanie mgły. Ogiery, ledwie widoczne, ciemne grzbiety podobne do łodzi, zdawały się płynąć, rżenie żałosne niosło się nad rzeką. I żadna później kobieta nie mogła już im dać rozkoszy, jaką przeżyli