miejsca na miejsce ostrożnie, wyszukując kęp, na których trawa była wyższa. Hałas na drodze rósł, nie było czasu się cofać. Zaczął więc również przeskakiwać z kępy na kępę, badając ich twardość kijem.<br>I tak Kalias, nie wiedząc o tym, znalazł się na słynnych błotach pontyjskich. Pod drzewami, do których dotarł utrudzony i zamazany błotem, było dość sucho, zgarnął zeschnięte liście i położył się. Chłodne, wilgotne powietrze przenikało przez płaszcz i tunikę. Było mu zimno. Bubo przytulał się do niego i tak, wspólnie się grzejąc, doczekali świtu.<br>Ptactwo błotne wcześnie rozpoczynało dzień pracy i śpiewu. Kalias głodny i zziębnięty wyruszył na poszukiwanie