Typ tekstu: Książka
Autor: Koral Danuta
Tytuł: Wydziedziczeni
Rok: 1997
ani koniczyny nie kupił. Z biegiem lat utarło się, że łąki wynajmowano zawsze tym samym, wypróbowanym chłopom. Kiedyś zważone już wozy z sianem ustawiły się koło studni i woźnice zaczęli oblewać je pełnymi wiadrami wody.
- Co wy robicie? - zdumiała się mama.
- Jedziem na noc do Warszawy, to takie suche nie utrzyma się na wozie - odpowiedzieli z chytrym uśmieszkiem.
Studnia była głęboka, ale po takiej operacji zabrakło w niej wody do wieczornego pojenia krów i koni.
Mama poczerwieniała ze złości.
- Dość tego! - krzyknęła. - Nie pozwalam! Żebym tego więcej nie widziała. Krętacze!
I odeszła, oburzona nieuczciwością, której nie tolerowała.
Kiedy siano wyschło w kopach
ani koniczyny nie kupił. Z biegiem lat utarło się, że łąki wynajmowano zawsze tym samym, wypróbowanym chłopom. Kiedyś zważone już wozy z sianem ustawiły się koło studni i woźnice zaczęli oblewać je pełnymi wiadrami wody.<br>- Co wy robicie? - zdumiała się mama.<br>- &lt;orig&gt;Jedziem&lt;/&gt; na noc do Warszawy, to takie suche nie utrzyma się na wozie - odpowiedzieli z chytrym uśmieszkiem.<br>Studnia była głęboka, ale po takiej operacji zabrakło w niej wody do wieczornego pojenia krów i koni.<br>Mama poczerwieniała ze złości.<br>- Dość tego! - krzyknęła. - Nie pozwalam! Żebym tego więcej nie widziała. Krętacze!<br>I odeszła, oburzona nieuczciwością, której nie tolerowała.<br>Kiedy siano wyschło w kopach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego