kurczowo wpatrywałem<br>się w tę słoneczną pustkę, w senne chałupy, w trzepiące się w kurzu<br>gęsi.<br> - Z miasta przyjechałeś?<br> Rzuciłem wzrokiem na nią, lecz jakby nigdy nic siedziała z tymi<br>rozsuniętymi nogami i wtedy dostrzegłem głęboko między nimi cień, jakby<br>słońce, które ją zalewało, tam już nie dosięgło. Głos mi uwiązł w<br>gardle i nie mogłem choćby zwyczajnego przytaknięcia wydusić z siebie,<br>że z miasta.<br> - Uciekliście przed wojną, tak?<br> Przeciągnęła się leniwie, a nogi jeszcze bardziej jej się rozsunęły i<br>ten cień w głębi nagle wybujał i rozdzielił się na dwie połowy,<br>przedzielone jakby jaśniejszą rysą. Mogłoby się wydawać, że niewielki