żartobliwie powiedzieć, że Gombrowicz ulepił sobie gębę - z własnej umiejętności umykania gębie?<br>Jak zapowiedział w Ferdydurke: uciekł - z gębą w rękach.<br><br><tit>Dialektyka odrzucenia i przyswojenia</><br><br>Powrócę jeszcze do ośrodka rozważania: do postawy Gombrowicza.<br>Przyjmuje on spontanicznie postawę obronną, w następstwie zaś dopiero - napastliwą. Wszystko co obce, co przybywa z zewnątrz, uwiera go, uciska, dokucza. Świat cały zdaje się dybać na jego swoistość, niezależność, oryginalność. Zarówno ideologie, jak obyczaje czy instytucje napastują go swoimi żądaniami. Miłość bliźniego, prawda naukowa, sprawiedliwość społeczna, estetyczna kontemplacja nawet... jawią mu się niczym natarczywi kaznodzieje, co wymuszają rezygnację ze swobody artysty. Przepisy towarzyskie, reguły zachowań nawet normy